Kościół nie dla mężczyzn? A przecież Jezus był mężczyzną!


Po nieco dłuższej przerwie wracam z moim najświeższym artykułem. Dziś co nieco o męskości Jezusa i feminizacji Kościoła. Wybornej lektury!

     Wielu ludzi w dzisiejszych czasach myśli o Kościele jako instytucji mocno zmaskulinizowanej. Niektórzy zarzucają Kościołowi patriarchalizm i niedocenianie kobiety. Jakkolwiek łatwo znaleźć argumenty obalające owe tezy (wszak Kościół już wiele razy bardzo dobitnie podkreślał w swym nauczaniu rolę i godność kobiety[1]), to zjawisko maskulinizacji Kościoła zdaje się pobrzmiewać archaizmem w dzisiejszym świecie. Wystarczy przekroczyć próg jakiejkolwiek świątyni w Polsce lub na świecie, by się o tym przekonać – znamienitą większość obecnych tam osób stanowią kobiety. Zjawisko to jeszcze mocniej rzuca się w oczy, gdy udamy się na Mszę w zwykły dzień tygodnia – mi samemu niejednokrotnie zdarzało się być jedynym mężczyzną pośród kilku tuzinów rozmodlonych pobożnych niewiast. „Gdzie ci mężczyźni?” – ciśnie się pytanie. Dlaczego nie ma ich w Kościele? Czy Kościół jako instytucja przyciąga dziś już tylko kobiety? A jeśli tak, to co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Wydaje mi się, że wiem gdzie tkwi problem i postaram się to wyjaśnić w niniejszym artykule.
            Przypatrzmy się najpierw współczesnym formom pobożności obecnym w Kościele. Różaniec, roraty, nabożeństwa majowe – wszystko to niekoniecznie koresponduje z męską duchowością. W Polsce niezwykle popularny jest kult Najświętszej Marii Panny. Choć zdecydowanie może on być przeżywany na sposób męski (przykładem może być relacja rycerska do Najświętszej Dziewicy, jaką prezentował św. Maksymilian Maria Kolbe), to jednak forma kultu maryjnego obecna w Kościele (zwłaszcza na gruncie polskim) zupełnie nie pasuje do męskiej duchowości. Pomijając fakt, że pobożność maryjna Polaków wykracza czasem poza normy poprawności teologicznej wyznaczone przez Pawła VI w adhortacji Marialis cultus, gdzie jako nadrzędną zasadę papież podaje chrystocentryzm, bardzo istotnym problemem jest pewna infantylność niektórych katolików (także kapłanów) w ich relacji do Matki Pana. Niektórzy bowiem widzą w Marii „kochaną Matuchnę” z uśmiechem rozwiązującą cudownie wszelkie problemy życiowe swych „dziatek”, jeśli tylko pamiętają o codziennym odmawianiu różańca. Oczywiście, w żadnym wypadku nie kwestionuję macierzyństwa Marii względem wierzących, jak i jej pośrednictwa w wypraszaniu u Boga łask, lecz tak dziecinnie ujmowana pobożność nie może być atrakcyjna dla mężczyzn, którzy nie odnajdują w takich sentymentalizmach niczego dla siebie.  
            Podobny infantylizm dotyka dziś także kultu samego Chrystusa. Zbawiciel przedstawiany jest nierzadko w sposób cukierkowaty, przesłodzony i sentymentalny – jako grzeczny, ułożony chłopiec. Wystarczy z resztą spojrzeć na niektóre obrazy przedstawiające Jezusa (a właściwie „Jezuska”) w sposób tak zniewieściały, że pozbawia go niemal całkowicie rysów męskości (piszę „niemal”, bo przynajmniej pozostawiają Jezusowi brodę). Również kazania niekiedy prezentują Chrystusa w taki sentymentalny sposób – Jezus jest łagodny (żeby nie powiedzieć – potulny) Baranek. Wszystkich kocha i wszystkich akceptuje. Uczy nadstawiać drugi policzek. Oczywiście, wszystko to ma swe głębokie przesłanie teologiczne. Jednak Jezus biblijny wcale nie był ułożonym chłoptasiem o cukierkowatym spojrzeniu. Taka symplifikacja i infantylizacja Syna Bożego prowadzi w konsekwencji do odarcia Go z Jego męskości. A przecież Jezus był mężczyzną, i to stuprocentowym!
            Przypomnijmy sobie jaki był Jezus, którego znamy z kart Ewangelii. Był to człowiek zdecydowany, świadomy swej wartości i znający swe miejsce w świecie. Wiedział kim jest i jaka jest Jego misja. Miał wyraźnie ustalone priorytety, pośród których najważniejszym było wypełnienie woli swego Ojca i budowanie Jego królestwa. Jezus był nade wszystko wewnętrznie wolny, i to bynajmniej nie dlatego, że nie doznawał pokus, lecz dlatego, że potrafił się im przeciwstawić. Niezwykły blask męskości bije od Jezusa, gdy przez czterdzieści dni pości na pustyni, walcząc z pokusami diabła. Scena ta obrazuje jedną z najgłębszych tajemnic geniuszu mężczyzny, który jest stworzony do walki zarówno o siebie (własną godność i wolność), jak i o innych. Mężczyzna zawsze toczy bój w obronie  prawdy, dobra, piękna etc.
Godna zauważenia jest także postawa Jezusa wobec kobiet, które zawsze traktuje z delikatnością i szacunkiem, wskazując na równą godność mężczyzny i kobiety. Niektórzy zastanawiają się czy Jezus przeżywał napięcia seksualne. Skoro jednak przybrał naturę człowieka, i to mężczyzny, niemożliwym jest, by nie doświadczył nigdy owych wyrzutów testosteronu, które są odpowiedzialne za pobudzenie seksualne mężczyzn. Należy jednak odróżnić naturalne reakcje organizmu od grzesznego pożądania. Jezus jako Bóg był całkowicie wolny od grzechu, dlatego nie mógł odczuwać pożądania (co nie oznacza, że nie mógł być kuszony przez diabła także w tej materii). Jezus przeżywał swą seksualność w sposób całkowicie wolny – potrafił ją sublimować w taki sposób, by tworzyć z innymi relacje oparte na prawdziwej, pozbawionej jakichkolwiek seksualnych odniesień miłości duchowej. Nie oznacza to jednak, że Jezus wzywa nas do celibatu. On sam pozostał bezżenny, gdyż Jego misja wykraczała całkowicie poza ramy ziemskiej egzystencji. Jednak ustanawiając sakrament małżeństwa, Jezus błogosławi również ludzką seksualność. Pamiętajmy, że Odkupiciel zabronił pożądliwie patrzeć na obce kobiety, nie na własną żonę. Musimy jednak starać się być w tym wszystkim wolni, tak jak Jezus, który nie pozwalał, by rządziły Nim jakiekolwiek popędy, ale był Panem samego siebie.
A jak była relacja Chrystusa jako mężczyzny do świata? Zgłębiając Ewangelie, widzimy jak w bezkompromisowy sposób wypełniał On swoją misję. Nie bał się narażać ludziom, nie dbał o poprawność polityczną. Miał odwagę głosić prawdę, choć wiedział, że zapłaci za to najwyższą cenę. Jak każdy człowiek, przeżywał emocje, włączając w to także oburzenie, gniew czy złość. Przypomnijmy sobie jak Jezus poprzewracał stoły bankierów, którzy dopuszczali się handlu w Świątyni. Albo jak nazwał faryzeuszów obłudnikami i plemieniem żmijowym. W takich właśnie scenach widzimy wyraźnie, jak testosteron napędza reakcje Jezusa. Owa nutka agresywności, która drzemie w każdym mężczyźnie i w niektórych sytuacjach popycha go ku gwałtownym i zdecydowanym reakcjom, została uświęcona przez samego Zbawiciela.
W końcu musimy dostrzec także postawę Jezusa wobec wierzących, czyli Kościoła. W metaforyce Apokalipsy Kościół przedstawiany jest symbolicznie jako oblubienica Chrystusa. Gdy wrócimy do wydarzeń z Wieczernika i przypomnimy sobie scenę, w której Jezus, tuż przed spożyciem Ostatniej Wieczerzy z uczniami, umywa im nogi, dostrzeżemy postawę, jaką mąż powinien przyjąć wobec żony – jest to postawa pełnej, ofiarnej służby, wyrażającej się w całkowitym oddaniu i rezygnacji z siebie na rzecz ukochanej osoby. Na tym polega miłość małżeńska. Takiej miłości uczy nas Chrystus, który ostatecznie oddaje za swą oblubienicę życie na szczycie Golgoty. Jezus uczy nas poprzez swoją postawę czym jest męskość w jej szczytowej formie. To On jako Oblubieniec jest źródłem miłości, którą odnajdujemy w Kościele, Jego Oblubienicy. To mąż jest więc, na wzór Chrystusa, źródłem miłości w małżeństwie. Kobieta zaś rozkwita i emanuje miłością w takim stopniu, w jakim jest miłowana. Być źródłem miłości – oto największe z powołań mężczyzny!
            Wbrew temu, co się powszechnie głosi, Syn Boży, stając się człowiekiem, nie wybrał płci męskiej dlatego, że kobieta nie miała w tamtym czasie posłuchu. Bóg nie dba o ludzkie ograniczenia i gdyby zechciał, mógłby zstąpić na ziemię w ciele kobiety. Jednak zechciał być mężczyzną, gdyż miał ku temu powody. Chrystus przyjął naturę męską ze wszystkimi konsekwencjami tego wyboru. Stał się prawdziwym mężczyzną i był nim w każdym calu. W Jego żyłach tętnił testosteron, Jego fizjonomia była męska, Jego sposób myślenia i postrzegania świata był właściwy mężczyźnie. Jezus przeżywał swą męskość jako wartość i dar, czyniąc to w sposób perfekcyjny. Przyjmując naturę mężczyzny, Jezus uświęca męskość i nadaje jej wyjątkowe znaczenie. Poprzez przykład swojego postępowania, Jezus uczy każdego z nas co to znaczy być prawdziwym mężczyzną. On jest ideałem i wzorem autentycznej męskości.
            Niestety, bardzo rzadko podkreśla się w Kościele prawdę o męskiej naturze Chrystusa. Czasem mam wrażenie, że celowo pomija się ją bądź umniejsza jej znaczenie, skupiając się bardziej na ludzkiej naturze Chrystusa, zamiast na samej Jego męskości. Przyczyną tego jest prawdopodobnie obawa przed oskarżeniami o patriarchalizm ze strony przesiąkniętego gynocentryzmem społeczeństwa. Kościół powinien jednak pamiętać, że jego zadaniem jest naśladowanie Chrystusa, a On nie bał się iść pod prąd, występować przeciw poprawności politycznej. Potrzeba nam więcej refleksji nad męską naturą Chrystusa, nad ojcostwem Boga, nad przykładem św. Józefa. Potrzeba nam więcej przykładów świętych mężczyzn świeckich, którzy świecą przykładem jako oddani mężowie, ojcowie i żywiciele rodziny. Potrzeba nam grup formacyjnych skierowanych ekskluzywnie do mężczyzn, gdzie zamiast odklepywania kolejnych różańców, mężczyźni będą mogli podjąć konkretne wyzwania umacniające ich wiarę, ożywiające miłość i pozwalające na nieustanne eksplorowanie męskiego geniuszu, który jest nie mniej rozległy i fascynujący niż geniusz kobiety. Dużo już powiedziano o godności, wartości i misji kobiety – i Bogu niech będą dzięki! Pora jednak zwrócić swą uwagę ku mężczyznom, którzy przeżywają dziś poważny kryzys swej tożsamości, a którzy do tej pory byli przez Kościół trochę zaniedbywani. Może wtedy kościoły znów zaroją się od mężczyzn, silnych i odważnych, którzy nie wstydzą się swojej wiary i którzy będą stanowić solidny fundament zdrowego Kościoła, a tym samym rodziny i społeczeństwa.


[1] Zainteresowanych odsyłam do dwóch najważniejszych dokumentów Jana Pawła II na temat kobiety: Mulieris dignitatem oraz Listu do kobiet.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mężczyzna w ciąży - zmiany hormonalne i dojrzewanie do ojcostwa

Gra w słowa, cz. 2: Czyli o tym, że nie istnieje płeć brzydka

Godność mężczyzny