Męska seksualność i fałszywe stereotypy


Dziś prezentuję mój autorski artykuł, w którym rozprawiam się z obecnymi w kulturze i promowanymi w mediach fałszywymi stereotypami związanymi z męską seksualnością.

Seks – to słowo robi dziś prawdziwą furorę. Można odnieść wrażenie, że dzisiejszy świat oszalał na punkcie seksu. To, co niegdyś stanowiło temat tabu i o czym publicznie nie wypadało mówić, dziś nie wywołuje już żadnych emocji. Współczesna kultura jest przesiąknięta seksem – pełno go w telewizji, prasie, muzyce i sztuce. Nawet filmy przeznaczone dla młodszych widzów zawierają nierzadko odwołania do seksualności, nie mówiąc już o tym, iż w prasie dla młodzieży pisze się o tym wprost, podając szczegółowe porady w jaki sposób młody, nieuświadomiony jeszcze człowiek powinien zabrać się do „tych rzeczy”[1]. Sfera ludzkiej płciowości została w ten sposób skomercjalizowana i w znacznej mierze odarta z jej autentycznego znaczenia i głębokiego piękna. O ile jeszcze kobieca seksualność jest dziś, przez przesiąknięte skrajnym feminizmem liberalne media, nobilitowana i promowana (kobieta aktywna seksualnie to kobieta wyzwolona, wolna i niezależna), o tyle męska płciowość została brutalnie uproszczona i sprowadzona wyłącznie do zaspokojenia prymitywnego popędu, do którego za wszelką cenę dążyć ma w kontakcie z kobietą każdy „niewyżyty samiec”. Efektem tego jest powstanie innego rodzaju tabu – dotyczy ono właśnie męskiej seksualności, o której można dziś mówić wyłącznie w kontekście ugruntowanych w kulturze, fałszywych stereotypów, które odzierają mężczyzn z ich godności i sprowadzają do rangi zwierząt podążających za swym prymitywnym instynktem. To z kolei prowadzi do kuriozalnej sytuacji, w której mężczyźni – omamieni kłamliwą propagandą – zaczynają wstydzić się własnej seksualności. Jednocześnie, w obawie przed utartą własnego statusu mężczyzny, który – w przeciwieństwie do statusu kobiety łatwo jest stracić w oczach zmanipulowanego społeczeństwa – mężczyźni nie tylko nie przeciwstawiają się tym stereotypom, ale jeszcze za nimi podążają. W tej sytuacji absolutnie niezbędne zdaje się wskazanie owych fałszywych stereotypów obecnych w kulturze, by przywrócić męskiej seksualności jej należyty szacunek. To właśnie zamierzam uczynić w niniejszym artykule.
Ponieważ jednak artykuł ten pisany jest z perspektywy chrześcijańskiej, zacznijmy więc od przypomnienia sobie nauki Kościoła na temat seksualności.
Seksualność w ujęciu katolickim jest postrzegana jako dar od Boga. Jest ona zarezerwowana dla małżonków i ma na celu dwie zasadnicze kwestie: po pierwsze, ma ona być ukoronowaniem komunii osób między mężem i żoną, którzy w akcie małżeńskim stają się w sposób widzialny „jednym ciałem”, do czego zostali powołani przez Stwórcę w sakramencie małżeństwa; po wtóre, ma ona służyć zrodzeniu potomstwa, poprzez które małżonkowie stają się niejako współpracownikami Boga w dziele przekazywania życia. Wymienione powyżej dwa aspekty aktu małżeńskiego są ze sobą nierozerwalne związane, co znaczy, że jeśli małżonkowie świadomie i dobrowolnie wykluczyliby jeden z nich, akt stałby się niegodziwy. Z tego właśnie powodu Kościół nigdy nie dopuści ani stosowania antykoncepcji, ani zabiegów in vitro.
Jeśli chodzi o sam akt małżeński, Kościół widzi go jako wyraz wzajemnego oddania się sobie męża i żony, którzy w ten sposób wyrażają cieleśnie swą duchową komunię osób, stając się dla siebie nawzajem darem. Dlatego żadne z nich w akcie płciowym nie powinno dążyć wyłącznie do zaspokojenia swoich własnych potrzeb, lecz powinno uczyć się składania siebie w darze, otwierając się na dar ciała współmałżonka. Jako że ciało jest święte, gdyż stanowi przybytek Ducha Świętego, mężczyzna i kobieta są wezwani do tego, by szanować zarówno własne ciało, jak i ciało współmałżonka, co w praktyce wyklucza instrumentalne podejście i wymaga używania wszystkich organów ciała zgodnie z ich przeznaczeniem.
Ponadto, przypomnieć należy, że wszelka aktywność seksualna poza sakramentalnym małżeństwem jest niegodziwa i prawie zawsze stanowi grzech ciężki (wyjątkiem może być tylko nałóg, który w znacznym stopniu ogranicza wolność człowieka – wówczas możemy mówić o grzechu powszednim). Dotyczy to także wszelkich zachowań autoerotycznych, w tym również masturbacji. A zatem wszelkie poradniki mówiące o tym, że mężczyzna może lub nawet powinien się masturbować, gdyż jest to dobre zarówno dla jego ciała, jak i psychiki, należy uznać za fałszywe i gorszące. Autorzy tychże tekstów chyba na ogół nie zdają sobie również sprawy z tego, że w ten sposób poniżają mężczyznę, sugerując jakoby nie miał on żadnej władzy nad własną seksualnością, a jeśli brak mu partnerki, musi dać upust swemu pożądaniu poprzez akt samogwałtu. To, że mężczyzna jest zdolny panować nad swymi namiętnościami nie podlega dyskusji – wszak każdemu z nas Bóg dał rozum i wolną wolę, a niezliczone przykłady świętych mężczyzn (małżonków i tych żyjących w celibacie) dowodzą, że utrzymanie swej seksualności w ryzach leży w mocy mężczyzny. Dlatego wmawianie mężczyznom, że onanizm leży w ich naturze i że nie da się od niego powstrzymać jest kłamstwem, które urąga godności mężczyzny.
Skoro już przypomnieliśmy sobie pokrótce co na temat seksualności mówi teologia katolicka, spróbujmy teraz przejść do sedna tego artykułu i zdemaskować najbardziej powszechne stereotypy dotyczące męskiej seksualności.
Jednym z najczęściej wysuwanych wobec mężczyzn zarzutów jest to, że ciągle myślą tylko o seksie. Wystarczy włączyć pierwszy lepszy polski serial, by przekonać się jak bardzo stereotyp ten zakorzenił się w naszej kulturze. Tymczasem sprawa ma się zgoła odmiennie. Faktem jest, że dla większości mężczyzn aktywność seksualna jest ważnym elementem w życiu. Jednak przekonanie, że mężczyźni dążą wyłącznie do stosunku i przez cały dzień myślą tylko o tym jest absolutnie fałszywe. Śmiem twierdzić, że dla znacznej większości populacji mężczyzn ich potrzeby seksualne nie są wcale priorytetem. Gdyby zapytać przeciętnego mężczyznę co jest dla niego w życiu najważniejsze odpowiedziałby zapewne, iż jest to dom, żona, dzieci, praca, kariera itd. I nie jest to wcale próba ukrycia przed światem swej prawdziwej potrzeby, lecz autentyczne ukazania hierarchii wartości przeciętnego mężczyzny. Z pewnością na którymś miejscu pojawiłby się w końcu i seks, ale również dla kobiet seksualne zbliżenie jest bardzo ważne i nie ma w tym nic złego. Czy jednak przeciętny mężczyzna myśli o seksie częściej niż przeciętna kobieta? Współczesne badania dowodzą, że kobiety myślą o tych sprawach niewiele mniej niż mężczyźni[2]. Przyczyną, dla której mężczyźni myślą o tym częściej jest ich gospodarka hormonalna, a konkretnie testosteron, który jest odpowiedzialny za pobudzenie seksualne. Nie ma w tym jednak nic złego i mężczyźni nie powinni się tego wstydzić.
Kolejny mit, który czyni z mężczyzny istotę płytszą od kobiety, jest przekonanie, że mężczyźni patrzą tylko na atrakcyjność fizyczną kobiety, zaś jej wnętrze nie ma dla nich znaczenia. Jest to mit fałszywy i krzywdzący, gdyż kobiety w równym stopniu zwracają uwagę na urodę mężczyzny, tylko czynią to w odwrotnej kolejności. Otóż, nasi paleolityczni męscy przodkowie, poszukując partnerki, kierowali się przede wszystkim jej zdolnością do zrodzenia potomstwa. A w jaki sposób lepiej ocenić witalność i siłę kobiety jeśli nie po jej wyglądzie? Dlatego mężczyźni w pierwszej kolejności zwracali uwagę na kobiecą urodę. Z kolei kobiety, kierowane tym samym motywem, szukali na swych partnerów mężczyzn, którzy odznaczali się odwagą, inteligencją, a także zasobami materialnymi, gdyż to dawało gwarancję, że mężczyzna będzie w stanie utrzymać liczną rodzinę. I my również nosimy w sobie geny naszych przodków, choć nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Dlatego instynkt mężczyzny podpowiada mu, by zainteresował się kobietą atrakcyjną, a instynkt kobiety karze jej wpierw poznać męskie wnętrze i status materialny. Nie oznacza to jednak, że dla mężczyzny liczy się tylko wygląd, a dla kobiety – zasobność portfela. Oboje zwracają uwagę na oba czynniki, jednak kolejność myślenia jest odwrotna.
Inny stereotyp o męskiej seksualności głosi, że mężczyzna zawsze ma ochotę na seks, za czym koniecznie musi iść bezwzględna gotowość do działania. Owa „dyspozycyjność” ma stanowić o byciu prawdziwym mężczyzną. W rozpowszechnianiu tego stereotypu duży udział mają reklamy telewizyjne, które wzywają mężczyznę do zażywania specjalnych medykamentów czy suplementów diety, mających na celu wywołanie bądź wzmocnienie erekcji. Jeśli bowiem zdarzyłoby się, że kobieta chciałaby się kochać, a mężczyzna nie mógłby osiągnąć na zawołanie wzwodu, grozi mu nieunikniona kompromitacja. Stereotyp ten jest wyjątkowo niebezpieczny, gdyż wywołuje u mężczyzn nie tylko błędne przekonanie o swej seksualności, lecz także presję i lęk przed utratą statusu mężczyzny. Trzeba też wspomnieć o setkach mężczyzn, którzy „łykają bakcyla” i sięgają po rozmaite specyfiki, aby zgodnie z oczekiwaniami społecznymi, być „zawsze gotowym do akcji”. Bywa nierzadko, że specyfiki te odciskają poważnie piętno na zdrowiu fizycznym i psychicznym mężczyzn, którzy po nie sięgają, nie mówiąc już o skutkach w postaci pokaźnego odchudzenia portfela (do czego dążą producenci specyfików, kreując i wykorzystując ów fałszywy stereotyp). Mając to na względzie, pragnę w tym miejscu powiedzieć wszystkim mężczyznom dosadnie: Drodzy Panowie, wcale nie musicie być zawsze gotowi na seks! Wcale nie musicie mieć zawsze na to ochoty! Tak samo, jak kobiety, tak i mężczyźni miewają mniej lub bardziej pobudzone libido. Ważne, by w relacji małżeńskiej mąż i żona mieli tego pełną świadomość i potrafili to wzajemnie uszanować. Wywieranie na współmałżonku, który w danej chwili nie ma ochoty na seks, jakiejkolwiek presji jest niedopuszczalne i sprzeciwia się małżeńskiej miłości.
         Przy okazji warto wspomnieć o jeszcze innym micie pokrewnym, który również wywiera presję na mężczyznach. Przyjęło się, że to mężczyzna powinien zawsze wychodzić wobec żony z inicjatywą odbycia stosunku małżeńskiego. Wszak, wedle powszechnej opinii, przecież to mężczyznom zależy na tym bardziej. Wyjście z inicjatywą wobec męża godziłoby przecież w kobiecą dumę – jeszcze byłby gotów pomyśleć, że jego żona jest „niewyżyta”, albo (o zgrozo!) nie miałby na to ochoty, a to już poważnie naruszyłoby poczucie wartości (bądź, w przypadku feministek, wyższości) kobiety. Odwrotna sytuacja nikogo jednak nie będzie boleć, a przynajmniej nie powinna – przecież kobieta może odmówić mężczyźnie współżycia i to już uchodzi za normę. Otóż, drogie Panie, tym razem mój apel kieruję do was: Nie bójcie się wychodzić z inicjatywą wobec Waszych mężów, gdy macie na to ochotę. Wbrew pozorom, mężczyzna też potrzebuje, by kobieta przypomniała mu czasem, że wciąż jest w jej oczach atrakcyjny i że zależy jej na bliskości z nim. W przeciwnym razie poczucie niepewności może sprawić, że i on przestanie szukać Twojej bliskości, a wtedy wasza relacja małżeńska może na tym poważnie ucierpieć. Warto więc, abyś i Ty podjęła czasem inicjatywę, zamiast czekać tylko, aż zrobi to on. Przekonanie, że przyniesie ci to jakąś ujmę jest fałszywe i wynika z przyjęcia błędnych założeń. Nie bój się też, że mężczyzna może nie mieć akurat ochoty na Twe igraszki – poczucie, że jest dla Ciebie atrakcyjny doda mu pewności siebie, co sprawi, że następnym razem to on zdecydowanie wyjdzie do Ciebie z miłosną inicjatywą.
         Wielkim spłyceniem i ograbieniem męskiej seksualności z jej złożoności jest zredukowanie jej do jednego tylko narządu – penisa (szczególnie widoczne jest to na filmach pornograficznych, gdzie w ogóle cały mężczyzna sprowadzony jest do tego organu – wbrew pozorom filmy te poniżają w równym stopniu godność mężczyzny i kobiety, choć na ogół zdaje się dostrzegać w nich jedynie poniżenie kobiety). Przyjęło się, że tylko kobieta jest zdolna do tego, by odbierać i przeżywać rozkosz całym swoim ciałem. Nic bardziej błędnego! Choć rzeczywiście pobudzenie męskiego organu płciowego jest konieczne, by mógł zaistnieć pełny akt seksualny, to nie oznacza to wcale, że męskie przeżywanie tego aktu ogranicza się wyłącznie do jednego organu. Mężczyzna, podobnie jak kobieta, też potrzebuje gry wstępnej. Niewątpliwie w przypadku mężczyzny szczególną rolę odgrywają bodźce wzrokowe – jest to przyrodzona cecha męskiej fizjologii, dlatego mężczyźni z natury swej są prawdziwymi koneserami kobiecego piękna. Paradoksalnie świadczy to właśnie o wielkiej wrażliwości estetycznej mężczyzny – potrafi kontemplować piękno swej oblubienicy i zachwycać się nim wciąż na nowo. Owa wzrokowość nie powinna więc być dla mężczyzny powodem do wstydu, lecz do dumy – Bóg wyposażył nas w niezwykły zmysł adoracji piękna naszych żon (oczywiście, trzeba dbać o to, by nie spłycić go do rangi zwykłego pożądania, gdyż słabość ludzkiej natury skażonej grzechem potrafi piękne i wzniosłe rzeczy okropnie upodlić i zezwierzęcić). Jednakże nie tylko bodźce wzrokowe „nakręcają” mężczyznę – wbrew powszechnej opinii, mężczyźni (a przynajmniej znaczna i większość) też lubią być obdarzani pocałunkami, muskani, dotykani i pieszczeni w różnych miejscach na ciele. Choć penis jest niewątpliwie najwrażliwszym miejscem męskiego ciała, to mężczyźni, podobnie jak kobiety, posiadają też inne sfery erogenne. Ich stymulacja może dać mężczyźnie prawdziwą rozkosz i dostarczyć wielu niesamowitych wrażeń. Jednocześnie akt małżeński zostaje przez to ubogacony, a sami małżonkowie jeszcze pełniej stają się dla siebie wzajemnie darem, okazując sobie nawzajem szacunek i miłość w pełnych czułości słowach i gestach. Potrzeba jednak, aby działania te nie były jednostronne – w przeciwnym razie małżonek może poczuć się traktowany instrumentalnie, jakby jego ciało było gorsze i zasługiwało na mniej miłości i czułości niż ciało jego żony.
         Gra wstępna powinna być zatem wspólnym działaniem obojga stron. Już w tym momencie zaczyna się bowiem wzajemne obdarzanie się sobą, którego ukoronowaniem będzie pełny akt małżeński. Pamiętajmy, że wbrew temu, co próbują nam wmówić wrogie chrześcijaństwu media, Kościół wcale nie ogranicza katolickim małżeństwom pola działania w tej kwestii. Tak naprawdę gra wstępna w wydaniu katolickim dopuszcza wszelkie pieszczoty (także oralne), które nie sprzeciwiają się godności osoby ludzkiej oraz godności i celowości jego ciała. Nadrzędną zasadą w sypialni katolików powinno być przekonanie, że współmałżonek/-ka nigdy nie może być traktowany jako cel do osiągnięcia przyjemności, lecz ma on być celem samym w sobie, a więc wszelkie działania mają być ukierunkowane ku jego/jej dobru. Nie trzeba nadmieniać, że gra wstępna powinna zakończyć się właściwym aktem małżeńskim, a więc złożeniem przez mężczyznę nasienia w drogach rodnych kobiety – w ten sposób czynimy zadość obu aspektom aktu małżeńskiego. Doprowadzenie do ejakulacji poza drogami rodnymi kobiety jest zawsze niegodziwe i uwłaszcza osobowej godności tak kobiety, jak i mężczyzny.
         Wróćmy jednak do naszych stereotypów. Kolejny z nich, jaki chcę przytoczyć, jest jeszcze bardziej poniżający dla mężczyzn. Głosi on, że dla mężczyzny akt seksualny nie jest niczym głębszym i służy wyłącznie zaspokojeniu pożądania seksualnego. Innymi słowy, streszcza się on w lakonicznym, mizoandrycznym stwierdzeniu, że „kobieta chodzi do łóżka z miłości, a mężczyzna dla przyjemności”. Idea o tyle perfidna, że odziera mężczyzn z jakichkolwiek uczuć wyższych, ukazując ich tym samym jako istoty dążące wyłącznie do zaspokojenia swych najniższych popędów. Wobec tak niesprawiedliwych sądów, jako przedstawiciel płci męskiej, czuję się zobowiązany, by ogłosić niniejszym wszem i wobec, że my – mężczyźni – też mamy uczucia! Nieprawdą jest, że nie ma dla nas znaczenia z kim idziemy do łóżka. Nie wyobrażam sobie nawet, by jakikolwiek mąż o dojrzałym podejściu do małżeństwa, chciał pójść do łóżka z jakąkolwiek inną kobietą poza swoją żoną. To brzmi obrzydliwie i podejrzewanie wszystkich mężczyzn o tego rodzaju skłonności jest niesprawiedliwe i dla przykładnych, kochających, oddanych swym żonom mężów jest wielką obrazą. To nieprawda, że mężczyźni mają większą tendencję do zdrad – robią to także kobiety, a czynniki tego bywają różne – od trudności i niepowodzeń w związku po doznane krzywdy i urazy z okresu dzieciństwa. W żadnym razie nie jest to jednak zdeterminowane płcią. Należy zatem stanowczo przeciwstawiać się podobnym twierdzeniom, które tu i ówdzie podnoszone są wciąż przez laickie media celem ośmieszenia męskiej seksualności.
         Na koniec zostawiłem najbardziej brzemienny w negatywne konsekwencje stereotyp obecny w przekazie medialnym. Otóż bardzo często męska seksualność przedstawiana jest w nim jako zła, prymitywna, godna najwyższej pogardy część męskiej osobowości, za którą mężczyzna powinien odczuwać nieustanne zażenowanie i wstyd. Przecież to jego pożądanie prowadzi do takich nadużyć jak napastowanie, gwałt czy molestowanie nieletnich. O pedofilii pisze się i opowiada w taki sposób, jakby zboczenie to dotyczyło tylko mężczyzn, podczas gdy oficjalne dane i statystyki na świecie wyraźnie świadczą, że kobiety też popełniają przestępstwa na tym tle[3]. Oczywiście, molestowanie nieletnich przez kobiety przybiera nieco inne formy niż w przypadku mężczyzn, co wynika z odmiennej fizjologii i odmiennych uwarunkowań psychicznych. Jednakże problem ten jest bagatelizowany i zamiatany pod dywan. Nie chodzi mi jednak o to, by pokazać, że kobiety są równie złe, jak mężczyźni. Pragnę jedynie powiedzieć, że patrzenie na męską seksualność przez pryzmat popełnianych przez patologiczne jednostki zbrodni i wynaturzeń jest niesprawiedliwością i niedorzecznością. W przeciwnym razie, również kobiecą seksualność należałoby postrzegać w tych kategoriach. W istocie to nie męska czy kobieca seksualność jest przyczyną takich zachowań, lecz psychiczne defekty i skrzywienia konkretnych osób, które nie stanowią normy, lecz są odchyleniem od niej. Przekaz medialny jest w tym kontekście zafałszowaniem prawdy o seksualności mężczyzn, którzy z jego powodu zaczynają wstydzić się swojej seksualności, a nawet odczuwać wyrzuty sumienia za to, że w ogóle są istotami seksualnymi, co z kolei prowadzi do frustracji i problemów w sferze seksualnej mężczyzn.
         Podsumowując, współczesna kultura nobilituje seksualność kobiety, dyskredytując jednocześnie seksualność mężczyzny. Męska seksualność jest w mediach celem niewybrednych żartów, kpin i ataków, a dzisiejsza kultura, wyrosła na agresywnym feminizmie i oparta na nieuzasadnonym gynocentyzmie, upraszcza ją i prymitywizuje, odzierając mężczyznę z godności i sprowadzając do rangi zwierzęcia dążącego wyłącznie do zaspokojenia swoich dzikich popędów. Wobec tej sytuacji mężczyźni mogą odczuwać lęki i frustracje, co prowadzi do kryzysu tożsamości i problemów emocjonalnych. Należy podjąć walkę z fałszywymi stereotypami obecnymi w mass mediach i współczesnej kulturze, aby przywrócić męskiej seksualności wartość, która jest jej bez wątpienia przynależna.

         Mężczyzno, pamiętaj, że Twoja seksualność jest darem od Boga! Nie musisz się jej wstydzić, nie musisz za nią przepraszać ani czuć się z tego powodu winny. Tak, jak kobieca seksualność, tak i Twoja, choć inna, jest równie piękna i głęboka. Nie pozwól wmawiać sobie kłamstw uwłaczających Twojej godności. Zostałeś obdarzony seksualnością, abyś mógł jednoczyć się w komunii ciał z Twoją małżonką, stając się dla niej darem, i abyś mógł, jako ojciec na obraz Boga, obdarzać życiem. Czyż nie jest to zaszczyt i powód do dumy?


[1] Przykładem jest tygodnik dla młodzieży „Bravo”, który promuje promiskuityzm, zachęca do masturbacji i instruuje młodych chłopców jak prawidłowo naciągnąć prezerwatywę na członek.
[2] Badania psychologiczne obaliły stereotyp o tym, że mężczyźni stale myślą o seksie, https://wiadomosci.onet.pl/nauka/badania-psychologiczne-obalily-stereotyp-o-tym-ze-mezczyzni-stale-mysla-o-seksie/gpv3f  (dostęp: 14.07.2018).
[3] Kobieca pedofilia zdarza się częściej, niż myślimy, https://www.kryminalnapolska.pl/2018/02/10/kobieca-pedofilia-zdarza-sie-czesciej-niz-myslimy (dostęp: 14.07.2018).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mężczyzna w ciąży - zmiany hormonalne i dojrzewanie do ojcostwa

Gra w słowa, cz. 2: Czyli o tym, że nie istnieje płeć brzydka

Godność mężczyzny