Gra w słowa, cz. 2: Czyli o tym, że nie istnieje płeć brzydka
Nie tak dawno mogliście przeczytać
mój artykuł na łamach portalu Masculinum, w którym starałem się udowodnić jak
wielkie znaczenie mają słowa, którymi posługujemy się na co dzień. Wspominałem
w nim, że tak naprawdę niewiele jest słów całkowicie neutralnych – zazwyczaj
bowiem jest tak, że określenia, jakimi się posługujemy są nacechowane są
emocjami i różnymi konotacjami społecznymi (tudzież stereotypami). Są też
wyrazy mniej lub bardziej nacechowane znaczeniem pejoratywnym, a ci, którzy się
nimi posługują wyraźnie dążą do ośmieszenia osoby, do której je kierują. Takim
pejoratywnym określeniem w stosunku do kobiety, która lubi się stroić byłoby na
przykład słowo „damulka”, zaś w odniesieniu do mężczyzny – „strojniś” lub
„fircyk”. Nie zawsze są o więc słowa otwarcie deprecjonujące – czasem jedynie
„delikatnie” wyśmiewają określoną cechę danej osoby. Bywa jednak, że są
przejawem otwartej wrogości, jak chociażby słowo „klecha” w odniesieniu do kapłana.
W podobny sposób dzisiejsze postfeministyczne, gynocentryczne społeczeństwo
próbuje odzierać z wartości (a w skrajnych przypadkach również z godności)
przedstawicieli płci męskiej. We wspomnianym powyżej artykule na warsztat
wziąłem słowo „facet”, które dziś funkcjonuje już jako niemal równoprawny
ekwiwalent „mężczyzny”, starając się wykazać, że społeczne konotacje obydwu
słów są zupełnie różne od siebie, a „facet” to niekoniecznie „mężczyzna”, choć
obaj pod względem biologicznym reprezentują płeć męską. Nie o biologię się
jednak rozchodzi, lecz o to jak język, którym się posługujemy wpływa na to w
jaki sposób postrzegamy samych siebie. Zainteresowanych tematem „faceta”
odsyłam do mojego artykułu, który jest dostępny tutaj. Dziś natomiast chciałbym
skupić się na innym określeniu, który w ostatnich czasach jest zdecydowanie
nadużywany szczególnie w języku pisanym (blogi, portale, czasopisma etc.), a
który o wiele bardziej godzi w męskie poczucie wartości – chodzi o określenie
„płeć brzydka”.
Jakiś czas temu dyskutowałem na ten
temat z moją żoną, która podobnie jak ja była zniesmaczona dzieleniem populacji
ludzkiej na płeć piękną i płeć brzydką. Stwierdziła, że zupełnie nie rozumie
takiego rozróżnienia, ponieważ dla niej, jako kobiety, to mężczyźni są bardziej
atrakcyjni niż kobiety. Pewnie wydaje się wam to oczywiste, lecz chodzi właśnie
o to, że piękno nie jest wartością obiektywną, lecz zależy od osobistego gustu
i upodobań. To, co jednemu wydaje się piękne, dla kogoś innego może być
zupełnie przeciętne. Nawet mężczyźni mają różne gusta i nie zawsze podoba im
się w jednakowym stopniu ta sama kobieta – jeden powie o niej, że jest
nieziemsko piękna, dla drugiego może być całkowicie przeciętna. Zatem już na
tym poziomie widzimy wyraźnie bezzasadność określenia „płeć brzydka”.
Wejrzyjmy jednak głębiej w treść
tego wyjątkowo perfidnego i dyskryminującego oksymoronu, którego
etymologii nie sposób dowieść. W obliczu tego, co napisałem powyżej ktoś może
przecież powiedzieć, że nie chodzi o osobiste gusta, lecz o obiektywną prawdę o
tym, że kobiety są z natury piękniejsze od mężczyzn. W tym miejscu chciałbym
cię prosić o odrobinę refleksji. Czy na pewno jest tak, że mężczyzna ma w sobie
mniej piękna niż kobieta? Gdy sięgniemy do pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju
zobaczymy, że oboje – tak mężczyzna, jak i kobieta – w równym stopniu
zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. A zatem oboje w równym
stopniu wyrażają prawdę o pięknie Boga, który ich stworzył, choć każde z nich
czyni to w sobie właściwy sposób. Mężczyzna i kobieta w ujęciu biblijnym
są sobie bowiem absolutnie równi, lecz są jednocześnie różni od siebie – takich
ich pragnął Bóg i tak też ich oboje stworzył, aby byli dla siebie nawzajem
pomocą i tworzyli wspólnotę na zasadzie komplementarności. Z tego powodu
mężczyzna potrzebuje kobiety, a kobieta – mężczyzny. oboje tak do siebie lgną, a ponieważ Bóg
pragnął, by się rozmnażali i mogli zaznać komplementarności także na poziomie
cielesnym, wpisał w ich jestestwo seksualność i wzajemną fascynację również na
poziomie cielesnym. Dlatego mężczyznę zachwyca piękno kobiety, zaś kobietę
oczarowuje piękno mężczyzny. Chodzi tu zarówno o piękno zewnętrzne, jak i wewnętrzne,
które w jednakowym stopniu posiada zarówno mężczyzna, jak i kobieta, a które
stanowią odblask i odbicie tego piękna, które w pełni odnaleźć można w ich
Stwórcy – Pięknie Najwyższym. Któż zatem ośmieli się nazwać mężczyznę brzydkim?
Kto tak czyni, obraża samego Boga, który stworzył mężczyznę swój własny obraz.
Warte odnotowania jest to, że
określenia „płeć piękna / płeć brzydka” funkcjonujące na gruncie polskim nie
mają swego równie odrażającego odpowiednika w języku angielskim. Z ciekawości
zajrzałem do słownika i okazuje się, że ekwiwalentami tych określeń w
angielszczyźnie są odpowiednio określenia the
gentle sex (co znaczy „delikatna płeć”) w odniesieniu do kobiet i the sterner sex (co znaczy „mocniejsza
płeć”) w stosunku do mężczyzn. Trzeba przyznać, że są one o wiele szczęśliwsze
niż ich polskie odpowiedniki, bo w przeciwieństwie do nich nie opierają się na
kłamstwie i nie dyskryminują żadnej z płci, lecz wskazują na autentyczne
różnice między mężczyzną a kobietą, które stanowią o niezwykłym bogactwie
i wyjątkowości każdego z nich. Żadna kobieta (oprócz feministki, rzecz
jasna!) nie poczuje się bowiem urażona przymiotnikiem „delikatna”, podobnie jak
mężczyzna nie poczuje się gorszy, gdy ktoś powie o nim, że jest mocniejszą
płcią. Tak bowiem zostaliśmy stworzeni – mężczyzna jest silniejszy fizycznie,
aby mógł troszczyć się i ochraniać kobietę i dzieci. Kobieta zaś czuje się
szczęśliwa odnajdując w ramionach mężczyzny poczucie bezpieczeństwa, którego
tak bardzo potrzebuje. Jednocześnie jej delikatna natura czyni ją niesamowicie
uroczą w oczach mężczyzny, który z całego serca pragnie otoczyć ją swą opieką.
Czyż owa komplementarność, będąca dziełem naszego Stwórcy, nie jest
niesamowita?
Konkludując, określenie „płeć
brzydka” ma charakter pejoratywny i sugeruje, że płeć męska jest gorsza od
niewieściej. Jest ono jawną dyskryminacją względem mężczyzn, którzy w takim
samym stopniu, co kobiety, odzwierciedlają w sobie piękno Stwórcy. Jest to
określenie bez wątpienia obraźliwe i deprecjonujące. Należy na zawsze wykreślić
je z własnego słownika i stanowczo przeciwstawiać się jego używaniu w
przestrzeni publicznej. Bez skrupułów można za to zastąpić je opartymi na
prawdzie i pozbawionymi aspektu dyskryminacyjnego określeniami zapożyczonymi z
języka angielskiego, gdzie mówi się o płci delikatnej i płci mocniejszej.
Komentarze
Prześlij komentarz