Mężczyzna przy porodzie? A jakżeby inaczej!
Minęło sporo czasu od mojej ostatniej publikacji. Może niektórzy z Was pomyśleli, że spasowałem? Nic z tych rzeczy! Po prostu ostatnio nie miałem do tego głowy, ani nawet czasu, gdyż na świat przyszedł wreszcie mój długo wyczekiwany syn! Ot, taki prezent na gwiazdkę, który skoncentrował na sobie uwagę tatusia do tego stopnia, iż zapomniał on o całym Bożym świecie. Ojcostwo to niesamowity dar, ale również wyzwanie dla każdego mężczyzny. Z każdym kolejnym dniem odkrywam je na nowo i jestem pewien, że jeszcze wiele mnie zaskoczy. Będę starał dzielić się z Wami moim aktualnymi refleksjami na łamach bloga. Tymczasem przygotowałem dla Was wpis na temat porodu. Na bazie własnych doświadczeń postaram się przekonać Was o tym, że mężczyzna nie tylko ma prawo być obecny podczas porodu, lecz ma w tym również ważne zadania do wykonania. Tak, moi drodzy Panowie, może trudno w to uwierzyć, ale porodówka to właściwe miejsce dla prawdziwego mężczyzny. Zapraszam do lektury!
Poród rodzinny – czyli taki, w którym rodzącej
kobiecie towarzyszy ojciec dziecka – będący od dłuższego czasu standardem na
Zachodzie, w ostatnich latach staje się coraz bardziej popularny również w
Polsce. Wiele kobiet czuje się pewniej i bezpieczniej z myślą, że w tym
niełatwym i jakże bolesnym przeżyciu będzie im towarzyszyć mąż, do którego mają
pełne zaufanie. Z drugiej strony, tu i ówdzie wciąż pojawiają się głosy będące
echem utrwalonego przez wieki stereotypu, że porodówka to nie miejsce dla
mężczyzny. Zwolennicy tej teorii odradzają mężczyznom obecność podczas porodu
twierdząc, że może to być dla niego zbyt duży szok – wszak poród to dość
traumatyczne przeżycie i nie każdy może je znieść. Kobieta to co innego – ona
jest do tego jakby naturalnie przystosowana. Ale mężczyzna jeśli nawet nie
zemdleje, to na pewno nabawi się jakiegoś urazu psychicznego, a nawet awersji
seksualnej w stosunku do własnej żony. Te i tym podobne przekonania w
połączeniu z brakiem rzetelnej wiedzy na temat porodu zniechęcają wielu
mężczyzn do udziału w nim. W niniejszym artykule postaram się przedstawić ci
własne refleksje na temat udziału mężczyzny w porodzie (celowo używam słowa
„udział w porodzie”, a nie „obecność przy porodzie”, gdyż nie chodzi tylko o
to, być z rodzącą żoną – choć i samo to wielu kobietom daje poczucie
psychicznego komfortu, co jest niebagatelnie ważne podczas porodu – lecz przede
wszystkim o to, by być w ów poród jak najbardziej zaangażowanym). Swoje
twierdzenia chcę oprzeć nie abstrakcyjnych schematach, lecz na własnym
doświadczeniu.
Zacznijmy od postawienia sobie
pytania o to czym w istocie jest poród? Czy jest to rzeczywiście tak
traumatyczne i okropne doświadczenie, przez które rodzice muszą jakoś przejść?
Najczęściej myślimy o tym w ten sposób – trzeba zacisnąć zęby i dać radę.
Wszak wysiłek się opłaca – jak już będzie po wszystkim, będziemy się cieszyć
obecnością naszego malca. Niewątpliwie, poród jest niełatwym doświadczeniem, do
którego trzeba się odpowiednio przygotować, i to na wielu płaszczyznach – poznawczej,
psychicznej, emocjonalnej i – co istotne – duchowej. Sądzę jednak, że
powinniśmy się przede wszystkim nauczyć patrzeć na wydarzenie porodu z innej
perspektywy – jest to bowiem moment narodzin naszego dziecka; chwila, w której
następuje jego pierwszy kontakt ze światem zewnętrznym, a po
dziewięciomiesięcznym czasie oczekiwania, w końcu widzimy go po raz pierwszy.
Możemy go dotknąć, pogłaskać i przytulić. Możemy w końcu do niego przemówić, po
raz pierwszy usłyszeć jak płacze, powitać go na świecie, przywitać jako
rodzice. Te chwile są naprawdę bezcenne i nie warto z nich rezygnować z
powodu niepewności czy lęku. Spójrzmy na to wydarzenie w ten sposób, a na pewno
wiele rzeczy zaczniemy postrzegać inaczej. Cud narodzin, a nie traumatyczne
przeżycie – oto poród widziany we właściwej perspektywie. Myślę, że
uświadomienie sobie tego jest kluczową elementem przygotowania się do porodu
zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn.
Oczywiście trzeba być również
świadomym tego jak poród wygląda – stąd niezbędne jest wcześniejsze
przygotowanie. Jeśli więc masz zamiar uczestniczyć w porodzie wraz z twą
małżonką, postaraj się owocnie wykorzystać czas ciąży, aby wspólnie z nią
dowiedzieć się jak najwięcej o porodzie. Bardzo pomocny może być w tej
sytuacji wspólny udział w zajęciach szkoły rodzenia. Wbrew przekonaniu
niektórych mężczyzn, miejsce to nie jest zarezerwowane wyłącznie dla przyszłych
mam. Również tatowie mogą wiele zyskać dzięki takim zajęciom, i to nie tylko
zdobywając wiedzę o przebiegu porodu, lecz także pogłębiając swą relację ze
swym jeszcze nienarodzonym, lecz już żyjącym w łonie matki dzieckiem. O tym, w
jaki sposób ojciec może nawiązać relację z dzieckiem już w okresie prenatalnym
pisałem w jednym z moich wcześniejszych artykułów, dlatego zainteresowanych
odsyłam do tegoż tekstu.
No dobra, wiedza o porodzie, jego
etapach i przebiegu to jedno – każdy, przy odrobinie chęci i zaangażowania może
ją zdobyć. Ale teoria mówi swoje, a w praktyce bywa różnie. Zwykle jednak jest
tak, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie inaczej jest i w tym
przypadku. Nie pozwól się więc nakręcać tym, którzy lubią straszyć i
wyolbrzymiać. Jeśli poczytałeś trochę o porodzie i uczęszczałeś z żoną do
szkoły rodzenia, od strony teoretycznej jesteś dobrze przygotowany. Dodam, że ja
z moją żoną w ogóle nie chodziliśmy do szkoły rodzenia. Wszystkie informacje na
temat porodu czerpaliśmy z Internetu, a był to nasz pierwszy poród. Możesz
sobie zatem wyobrazić jak byliśmy zestresowani, kiedy znaleźliśmy się już na
porodówce. A jednak oboje poradziliśmy sobie bardzo dobrze, a poród
przebiegł sprawnie i bez komplikacji. Będę więc powtarzał do znudzenia, że
najistotniejszą kwestią jest odpowiednie nastawienie. Dlatego o wiele
ważniejsze niż przygotowanie teoretyczne do porodu jest zmierzenie się z własną
psychiką.
Wiem, co sobie wyobrażasz, kiedy
myślisz o porodzie – oczami wyobraźni widzisz mnóstwo krwi na łóżku, słyszysz
głos płaczącej z bólu żony i obserwujesz zniecierpliwiony personel medyczny,
biegający nerwowo wokół twej małżonki. Taka wizja z pewnością napawa lękiem i
rodzi obawy. Zaczynasz się zastanawiać czy dasz radę, czy podołasz temu
zadaniu. W twoim umyśle zaczynają rodzić się wątpliwości i myślisz czy nie
wycofać się jeszcze z tej decyzji. Przede wszystkim nie pozwól, by lęk i
niepewność przejęły nad tobą kontrolę. Twoja żona i twoje dziecko cię
potrzebują. Czy chcesz samotnie stresować się gdzieś w poczekalni, podczas gdy
oni będą toczyć bój? Przecież to ty jesteś wojownikiem! A jednak to twoja
małżonka będzie znosić bóle porodu. Jakkolwiek nie możesz jej ulżyć w sensie
fizycznym, to możesz sprawić, że jej komfort psychiczny będzie o wiele większy,
niż gdyby cię przy niej nie było. Pomyśl o tym zanim pozwolisz, by obawy cię
zniechęciły.
Chciałbym w tym miejscu podzielić
się z tobą moim osobistym doświadczeniem z porodu. Wiem, że na ogół najbardziej
obawiamy się tego, co zewnętrzne – czy damy radę oglądać przebieg porodu, czy
się nie ośmieszymy, czy naprawdę nie nabawimy się jakiegoś urazu bądź, o
zgrozo, awersji seksualnej. Jednak możesz mi uwierzyć, że wszystko to, czym się
zamartwiasz jest mocno wyolbrzymione. Ja byłem z moją żoną podczas całego
porodu – nie odstąpiłem jej ani na krok, bo wiedziałem, jak ważna jest dla niej
moja obecność. Widziałem, jak żonie odchodzą wody, jak obficie krwawi i –
wreszcie – jak nasz syn przeciska się przez macicę. I wiesz co? Wcale nie
zemdlałem! Nie czułem wstrętu, ani obrzydzenia, nie wpadłem w panikę i nie
wybiegłem z sali. Nie nabawiłem się też żadnego urazu psychicznego, a moja żona
jest w mych oczach tak samo atrakcyjna, jak przed porodem. Mój udział w
porodzie i to, co widziałem w żaden sposób nie wpłynęło na nasze życie
erotyczne. Dlatego zapewniam cię, że nie musisz się tego obawiać. Zamiast snuć
ciemne scenariusze lepiej spróbuj przygotować swą psychikę na wyzwanie, które
przed tobą stoi.
Patrząc na poród z perspektywy
mężczyzny muszę stwierdzić, iż najtrudniejszą rzeczą, z jaką każdy z nas musi
się zmierzyć w czasie porodu jest całkowita bezsilność. Nigdy nie zapomnę
potwornego krzyku mojej żony, kiedy rozwarcie doszło do dziesięciu centymetrów
i zaczął się ostatni etap porodu. Nigdy nie zapomnę bólu na jej twarzy, łez
napływających do jej oczu i strumieni potu skapującego z wyczerpania po jej
czole. Widziałem jej ból, jej ogromne cierpienie i nie mogłem zrobić nic, by
jej ulżyć. Nie mogłem wziąć nawet części tego bólu na siebie, choć tak
bardzo pragnąłbym to zrobić. I właśnie ta całkowita bezsilność była dla mnie
najtrudniejszym doświadczeniem, z jakim musiałem się zmierzyć na sali
porodowej. Jeśli jesteś gotów stawić czoła temu wyzwaniu, jeśli potrafisz
zaakceptować własną bezsilność wobec bólu twojej żony – jesteś gotowy do
porodu. Choć sądzę, że nikt z nas nie może się do tego przygotować zawczasu, to
wydaje mi się niezwykle ważne, by oswoić się z tą myślą i odpowiednio dostroić
psychicznie. Tym razem nie będziesz mógł nic poradzić. Twoja misja to trwać,
dopingować i dodawać otuchy.
Z całą pewnością o wiele łatwiej
byłoby wam obojgu, jeśli zdecydowalibyście się na znieczulenie. Zwłaszcza tzw.
znieczulenie zewnątrzoponowe (dolędźwiowe) jest niezwykle skuteczne i potrafi
bardzo mocno zminimalizować uczucie bólu u kobiety (jakiś czas temu znajoma z
pracy opowiadała o porodzie swej córki, która zdecydowała się na ten typ
znieczulenia i powiedziała, że w trakcie porodu nie czuła żadnego bólu, a
jedynie pewien dyskomfort). Dlatego warto zastanowić się nad tym wcześniej. My
również braliśmy pod uwagę znieczulenie zewnątrzoponowe, lecz gdy żona dostała
naprawdę bolesnych skurczów, było za późno na podanie znieczulenie, gdyż
nastąpiło już pełne rozwarcie. Poród odbył więc siłami natury, co na początku
nas stresowało, jednak żona była dzielna i razem daliśmy radę. Niektóre kobiety
z założenia wolą jednak rodzić bez znieczulenia. Każde znieczulenie niesie
bowiem jakieś ryzyko powikłań, a ponadto może opóźnić bądź wydłużyć poród.
Dlatego w tej kwestii, podobnie jak w wielu innych, decyzja należy do was.
Niektórzy mężczyźni nie mają obaw
przed uczestniczeniem w porodzie, lecz nie chcą się na to zgodzić, gdyż nie
widzą w tym sensu. Pytają do czego mieliby być potrzebni na trakcie porodowym?
W końcu to lekarz będzie czuwał nad porodem, a położna sama odbierze
poród. Ja także miałem w tej kwestii pewne obiekcje. Po różnych
nieprzyjemnych doświadczeniach ze strony lekarzy i położnych w czasie ciąży
mojej żony, którzy zdawali się zupełnie nie zauważać mojej obecności podczas
rozmaitych wizyt, jak gdyby ciąża i poród były sprawą wyłącznie matki,
zastanawiałem się czy na sali porodowej nie będzie podobnie – czy nie będę
jedynie zawalidrogą i piątym kołem u wozu. Nie chodzi mi o to, że miałem
obiekcje co do samego bycia przy porodzie. Od początku zdawałem sobie sprawę
jak bardzo mej żonie zależy na tym, bym był przy porodzie. Poza tym sam bardzo
pragnąłem być wtedy przy niej i przywitać mojego malca, gdy tylko ujrzy światło
dzienne. Tak więc decyzja o byciu obecnym przy porodzie była w moim przypadku
od samego początku oczywista. Mimo to wciąż zastanawiałem się czy poza
wsparciem psychicznym będę mógł zrobić dla żony coś więcej. Moja refleksja
dotyczyła więc przydatności mężczyzny w trakcie porodu. Okazało się, że
mężczyzna na porodówce jest niezastąpiony.
Przede wszystkim musisz wiedzieć, że
jeśli nie wykupicie sobie usługi indywidualnej opieki położnej, to wasza
położna nie będzie z wami przez cały czas na sali porodowej. Jest to zrozumiałe
– na oddziale może w tym samym czasie rodzić kilka innych kobiet i położne
muszą się nimi wszystkimi zająć. W tym czasie ty będziesz musiał czuwać na
straży – jeśli zobaczysz, że skurcze się
wzmagają albo dzieje się cokolwiek dla was niepokojącego, natychmiast będziesz
mógł zawołać lekarza lub położną. Być może żona będzie chciała pójść pod
prysznic, skorzystać z drabinek lub piłki – wtedy to ty będziesz musiał ją
asekurować, gdy będzie odczuwać skurcze. Być może będzie pragnęła, by ktoś
pomasował jej brzuch bądź okolice krzyża, które nota bene potrafią naprawdę potwornie dawać o sobie znać pomiędzy
skurczami – któż wówczas zrobi to lepiej niż ty? Być może do ostatniego etapu
porodu minie jeszcze kilka godzin – wtedy twoja obecność będzie niezwykle
pomocna i pozwoli twej żonie się odprężyć, odstresować i w miarę możliwości
zrelaksować. Nawet nie masz pojęcia jak ważna jest twoja obecność dla jej
komfortu psychicznego!
Gdy zacznie ostatni etap porodu, atmosfera z pewnością
zrobi się napięta. To właśnie ten moment, kiedy będziesz musiał zebrać w sobie
wszystkie siły, by udzielić swej żonie wsparcia. To właśnie teraz przyjdzie ci
się zmierzyć z tym najtrudniejszym zadaniem – twoja żona będzie cierpieć, a ty
nie będziesz mógł jej ulżyć. Nie zapominaj wtedy jednak, że finał zbliża
się już wielkimi krokami. Jest taki moment w trakcie porodu, gdy kobieta
zaczyna wątpić we własne możliwości – wydaje się jej wówczas, że nie da już
rady. Wtedy właśnie czas na ciebie – tylko ty możesz dodać jej siły i
zmotywować ją, by się nie poddawała. Pamiętam, jak dopingowałem mą żonę,
powtarzając jej raz za razem, że da radę. Mówiłem jej, że jest dzielna i że już
niewiele brakuje do końca porodu. Pamiętam, jak powtarzałem, że widać już
główkę dziecka. Uwierz mi, twój doping może sprawić, że żona odnajdzie w sobie
nowe pokłady siły. Wtedy już naprawdę niewiele dzieli was od spotkanie twarzą w
twarz z waszym długo wyczekiwanym maleństwem!
Mimo, iż nie możesz wziąć na siebie
bólu twej żony, nie oznacza to, że nie możesz dzielić z nią tego cierpienia. Maria,
stojąc pod krzyżem swego Syna, doświadczyła prawdziwego cierpienia – nie było
to jednak cierpienie fizyczne, lecz współcierpienie w duszy. Każdy gwóźdź
raniący ciało Jezusa, ranił z taką samą siłą serce Jego Matki. Potrafię sobie
wyobrazić co wtedy czuła, gdyż ja czułem to samo podczas porodu, gdy patrzyłem
na mą cierpiącą żonę i nie mogłem wziąć jej bólu na siebie. To doświadczenie,
które przemienia życie każdego mężczyzny. Dla niektórych może to być nawet
punkt graniczny – moment, w którym chłopiec staje się mężczyzną. Poza tym
przeżycie to niewątpliwie bardzo wzmacnia wzajemną relację między małżonkami. Wszystko
zależy jednak od twego zaangażowania.
Co zatem zrobić jeśli chcesz
uczestniczyć w porodzie? Przede wszystkim porozmawiaj o tym ze swoją żoną.
Dowiedz się co ona o tym myśli. Pamiętaj, że musi to być wasza wspólna decyzja.
Jeśli żona będzie miała obiekcje, a tobie dalej będzie zależeć na udziale w
porodzie, daj jej czas na i często wracaj do tego tematu. Niektóre kobiety nie
chcą, by ich mąż uczestniczył w porodzie, gdyż boją się, że ich widok w takim
stanie mógłby zniechęcić mężów do ich ciała, sprawić, że stałyby się w ich
oczach mniej atrakcyjne. Musisz jej pomóc pokonać te obawy. Jeśli zobaczy twą
pewność, determinację i pozytywne nastawienie być może nabierze do tego
zupełnie innego stosunku.
Jeśli już wiecie, że chcecie rodzić
razem, musicie wspólnie zaplanować poród. Trzeba znaleźć szpital, który oferuje
porody rodzinne – w naszym kraju niestety wciąż nie wszystkie szpitale zgadzają
się na obecność ojca podczas porodu, co moim zdaniem jest przejawem marginalizacji
roli ojca, tudzież dyskryminacji ojców, i mam szczerą nadzieję, że za jakiś
czas ta uwłaczająca godności ojca sytuacja ulegnie zmianie. Póki co musicie
jednak mieć to na względzie przy wyborze szpitala. Po porodzie żona i
dziecko będą musiały zostać jeszcze co najmniej dwie doby w szpitalu na
obserwację – jeśli chcesz być wtedy z nimi przez cały czas, musisz poszukać
szpitala, który umożliwia nocleg osobie towarzyszącej (w tym czasie twoja pomoc
może okazać się nie zastąpiona, gdy twoja żona – zmęczona i obolała po porodzie
– nie będzie w stanie wykonać osobiście wszystkich czynności pielęgnacyjnych
przy dziecku; jest to też wspaniała okazja do tego, by nauczyć się robienia
różnych rzeczy przy dziecku, jak chociażby przewijanie i ubieranie go).
My z żoną rodziliśmy w Warszawie w Szpitalu Świętej Rodziny przy
ul. Madalińskiego i jesteśmy zadowoleni z opieki medycznej oraz warunków
tam panujących – poród rodzinny na jednoosobowej sali porodowej jest bezpłatny,
nie ma też opłat za znieczulenie zewnątrzoponowe, jeśli sobie takowe
zażyczycie. Nocleg osoby towarzyszącej na jednoosobowej sali poporodowej jest
możliwy, chociaż jest to usługa odpłatna. Warto jednak zainwestować, albowiem
nic nie zastąpi wam pierwszych chwil spędzonych wspólnie z waszym dzieckiem. Pamiętajcie
też, by odwiedzić szpital jeszcze przed planowanym porodem – dobrze jest
rozeznać się wcześniej jak wygląda sytuacja z parkingiem, gdzie jest porodówka
i którędy najprędzej tam dotrzeć. Wszystko to może okazać się bardzo pomocne
kiedy przyjdzie czas porodu.
Gdy już wybraliście szpital,
kolejnym krokiem będzie sporządzenie planu porodu. Warto, abyście zrobili to
razem, uwzględniając wasze wymagania i potrzeby. Ważne, by twoja żona
zaznaczyła w planie wyraźnie, że życzy sobie twojej obecności przez cały okres
trwania porodu. Niektóre szpitale mogą bowiem mieć praktykę wypraszania
mężczyzny gdy zaczyna się akcja porodowa, co moim zdaniem jest niedopuszczalne
i jest kolejnym przejawem dyskryminacji ojców (jeśli coś takiego miałoby
miejsce, nie daj za wygraną – pamiętaj, że jako mąż i ojciec dziecka masz pełne
prawo uczestniczyć w porodzie!). Warto też zastanowić się co na wypadek, gdyby
zaistniała konieczność przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Jeśli chciałbyś być
wtedy przy żonie, musisz dowiedzieć się czy w szpitalu istnieje taka możliwość.
Ponieważ jest to już zabieg chirurgiczny, który ma miejsce na sali operacyjnej,
nie wszystkie szpitale wyrażają na to zgodę. W szpitalu, w którym rodziliśmy z
żoną była taka możliwość za dodatkową opłatą. Świadomość takiej ewentualności
dała nam spory komfort psychiczny, gdyż pragnęliśmy być razem w każdym wypadku.
Na szczęście nie musieliśmy korzystać z tego rozwiązania.
Pamiętajcie, by zawczasu spakować
wyprawkę dla dziecka, matki i oczywiście dla ciebie. W 38-mym tygodniu ciąży
poród może nastąpić praktycznie w każdej chwili, czasem zupełnie
niespodziewanie. Naszemu synkowi mocno się pośpieszyło – poród zaczął się w
środku nocy na całe dwa tygodnie przed planowanym terminem. Na szczęście
byliśmy spakowani i przygotowani na tę ewentualność. Zapobiegawczość w tej
kwestii jest bardzo ważna. Wykaz rzeczy, które powinniście zabrać znajdziecie
na stronie internetowej waszego szpitala (jeśli nie, koniecznie o to
dopytajcie). Jeśli chodzi o rzeczy, które powinieneś zabrać dla siebie, gdy
zamierzasz zostać z żoną i dzieckiem przez dwie kolejne doby, to nie powinno
wśród nich zbraknąć rzeczy codziennego użytku, jak szlafrok, piżama, kapcie,
szczoteczka do zębów czy bielizna na zmianę. Warto też wziąć jakieś kosmetyki i
maszynkę do golenia – w końcu nowoupieczony tata powinien dbać o swój
wizerunek. Nie zapomnij też telefonu i ładowarki. Dobrze zaopatrzyć się także
we własny filiżanki do kawy – z tym bowiem na oddziałach bywa trudno. Warto też
mieć przy sobie jakieś drobne – zawsze można wtedy kupić coś „na szybko” w
automacie). Zadbaj też o odpowiedni strój do akcji porodowej – taki, który nie
będzie ci krępował ruchów i pozwoli swobodnie działać.
No i na koniec najważniejsze –
módlcie się razem o szczęśliwy poród! Proście Boga codziennie! Modlitwa dwojga ma
wielką moc przed Bogiem. Wierzę, że to Bóg opiekował się nami od samego
początku porodu aż do końca. To dlatego zdążyliśmy na czas do szpitala, a poród
przebiegł sprawnie i bez komplikacji. To również modlitwa pomogła mi, gdy
czułem się bezsilny wobec bólu porodowego mojej żony. To w ufnej modlitwie odnalazłem siłę i moc,
by w chwili zwątpienia dodać jej otuchy i zmotywować do dalszych zmagań.
Wierzę, że moja cicha modlitwa podczas porodu pomogła żonie znieść dzielnie ból
porodowy i przeć mimo braku tchu. I ty pamiętaj, że oprócz ciebie będzie tam z
wami Bóg – i podczas gdy ty masz być wsparciem dla żony, a On będzie wsparciem
dla ciebie. Możesz na Niego liczyć!
Podsumowując, z całą pewnością poród
nie jest łatwym doświadczeniem. Również dla mężczyzny jest to bardzo silne
przeżycie. Z tego powodu wymaga odpowiedniego przygotowania. Oprócz
konieczności nabycia wiedzy na temat przebiegu porodu, trzeba zadbać również o
odpowiednie nastawienie i przygotować się psychicznie do tego wydarzenia.
Niezwykle ważne jest, byście na tym polu wzajemnie się wspierali. Każdy
mężczyzna musi też zaakceptować fakt, iż wobec bólu porodowego będzie
kompletnie bezsilny. Nie będzie to łatwe, ani przyjemne – tego możesz być
pewien. Lecz gdy twe oczy ujrzą twoje maleństwo, a pielęgniarka wręczy nożyce,
byś przeciął pępowinę i gdy po raz pierwszy weźmiesz swe dziecko na ręce –
wtedy zapewniam cię, że nie będziesz żałował swojej decyzji.
Komentarze
Prześlij komentarz